wtorek, 12 listopada 2013

Australijskie znaki drogowe

Nigdzie na świecie nie widziałam tylu dziwacznych znaków drogowych, a przede wszystkim tylu ostrzeżeń o zwierzętach na drogach. Kangury, diabły tasmańskie, wombaty, emu, koale…nic dziwnego, że australijskie znaki drogowe są chętnie wykorzystywane jako popularny motyw na pamiątkowych koszulkach, ręcznikach, pocztówkach, na kieliszkach do wódki a nawet na bieliźnie! (choć to wątpliwa reklama założyć majtki z diabłem tasmańskich, który jak każdy wie śmierdzi gorzej od skunksa). 




Od początku mojego pobytu w Australii zdziwienie budziło to, że jeżdżąc po australijskich drogach można spotkać tak ogromną masę zwierząt. Jak już wspominałam w poprzednich wpisach, na początku byłam przekonana, że znaki te są raczej formą reklamy antypodów niż faktycznym ostrzeżeniem. Jednak nic bardziej mylnego – kilka kilometrów za miastem już potencjalnie można spotkać dzikie zwierzęta. Sporo kangurów, kolczatek i wallabie. Dalekobieżne autobusy mają na przodzie zamontowany nawet specjalny rodzaj orurowania na kangury, tak, aby w zderzeniu z torbaczem nie ucierpiała maska autobusu. 










Nie bez powodów są więc częste limitów prędkości – zwierzaki często wyskakują na drogę bez uprzedzenia jakby łapały stopa (serce skoczyło mi do gardła, gdy w Northen Territory wyskoczył mi dziki bawół na drodze….ale o tym wkrótce ;). Spora część z nich ginie pod kołami aut. Zadziwiające są też dla mieszkańców Europy znaki drogowe wskazujące odległości, "do najbliższego telefonu - 400 km" czy "brak stacji benzynowych przez 500 km" - tego rodzaju znaki pokazują rozmiar pustkowia, i wielkość kontynentu.




Od samego początku jest dla mnie zagadką dlaczego ostrzeżenie przed aligatorami jest (co oczywiste) po angielsku, ale jest też wzbogacone o niemieckie "Achtung". Czyżby niemieccy turyści uważani byli przez gady za wyjątkowo smaczny rarytas? Kiedy pytałam o to Australijczyków powiedzieli mi zgodnie – według statystyk krokodyle zjadają najwięcej Australijczyków i Niemców. Dlaczego Niemców, już nikt mi nie był w stanie odpowiedzieć (ani nie są oni najczęściej odwiedzającą nacją antypody – chyba, że pośród backpackerów- ani nie łażą gromadnie po bagnach śpiewając bawarskie piosenki. Czyżby byli najmniej rozsądni wśród turystów?




A to chyba mój ulubiony znak - co prawda nie spotkałam takiego na drodze, a jakspotkam, to wolałabym by zamiast ‘ostatni’ było napisane ‘pierwszy’ ;)

3 komentarze:

  1. Najważniejsze jest to, że bez najmniejszego problemu możemy te znaki zrozumieć. Zastanawia mnie kwestia jak wygląda tam sytuacja z ubezpieczeniem OC. Mi podoba się to co przeczytałam na stronie https://kioskpolis.pl/wiek-polisowy/ i muszę przyznać, że wiek polisowy jest dość istotny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie jest ten artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdy napotkasz trudności na drodze, istotne jest, aby skorzystać z usług rzetelnej firmy pomocy drogowej. Zakrzewski Holowanie to renomowany dostawca usług holowania i pomocy drogowej, który działa sprawnie i profesjonalnie. Ich wykwalifikowany personel i nowoczesny sprzęt są gotowe, aby pomóc Ci w każdej sytuacji. Aby skorzystać z ich usług, odwiedź https://zakrzewski-holowanie.pl/ i zaufaj doświadczeniu.

    OdpowiedzUsuń