czwartek, 28 listopada 2013

Australia – ‘the sporting nation’, czyli słów kilka o sporcie w Australii

Każdy chyba wie, że Australijczycy są wyjątkowo wysportowani. Wysocy, jacyś tacy ponad wiek wyrośnięci (co szczególnie widać na przykładzie młodzieży szkolnej), dobrze zbudowani, uśmiechnięci. Wystarczy prześledzić przez kilka dni wiadomości w BBC i zobaczyć w jakim kontekście najczęściej pisze się o Australii. Sport. W końcu te idealne warunki pogodowe tylko sprzyjają temu, by spędzać czas na świeżym powietrzu. Kto by nie chciał biegać brzegiem plaży, lub w przepięknych parkach, grać w siatkówkę czy piłkę nożną gdy prawie zawsze świeci słońce i jest ciepło? Co zwróciło moją uwagę od samego początku. Pierwsze wrażenie było takie, że wszyscy się tu bardzo spieszą, bo prawie co drugi gdzieś leci. Nie stać ich na autobus, czy własne auto? Ale strój tych co tak ganiają zdradza intencje biegania wyłącznie dla samego sportu. Idąc więc ulicą zarówno w city jak i przy plaży właściwie obojętnie o której godzinie w środku tygodnia można odnieść wrażenie, że prawie każdy uprawia jogging. Nie ważne, czy idzie się na siłownię o 7, 10, 14, czy wieczorem – zawsze jest tłok. Ćwiczą, pływają, surfują na desce, grają w piłkę nożną, trenują rugby – słowem, każdy robi coś dla ruchu i zdrowia. 


Szkoła surfingu w Manly


Basen w Sydney Olympic Park


Czy w związku z tym, jest to nacja wolna od problemów związanych z otyłością? Nic bardziej mylnego. Okazuje się, że ponad 65 % społeczeństwa australijskiego waży więcej niż powinna, a aż 20% ma poważny problem z otyłością. Co czwarte dziecko w Australii klasyfikuje się jako ‘przekraczające dopuszczalną wagę’. Na największe ryzyko (prawie dwa razy bardziej) wystawieni są rdzenni mieszkańcy Australii (Aborygeni), co znacznie zawyża statystyki. I to jest największy paradoks w Australii. Wydawać by się mogło, że państwo, które tak czynnie uczestniczy w sektorze sportowym, tak aktywnie spędza czas jest wolne od tego typu problemów. A jednak nie. Jaki sport jest najpopularniejszy w Down Under? Jest to trochę przedmiot sporów. Pytanie Australijczycy zwykle mówią, że numerem jeden jest krykiet. Nie mniej jednak niesamowicie popularna jest też piłka nożna i Australian rules football (kompletnie nie rozumiem o co w tym sporcie chodzi, próbowałam oglądać aby się doedukować, ale niestety niewiele mi to dało, wygląda to na sport tak skomplikowana i pozbawiony sensu dla mieszkańca Europy, że nawet mimo szczerych chęci, machnie w końcu ręką. Mają nawet ligę sportową, grają zazwyczaj na boiskach krykietowych (dwukrotnie większych od piłki nożnej) przez dwie 18-osobowe drużyny, kopią owalną piłką przypominającą nieco piłkę do rugby, ale częściej kopią się nawzajem, bo oglądając ten sport ma się wrażenie, że nie ma tu żadnych reguł a sędzia biega po boisku tylko dla zdrowia. Dla chętnych link z wyjaśnieniem http://www.youtube.com/watch?v=OqymJpIhpPY ). Z moich rozmów wynika, że jest to rodzaj piłki nożnej, ale wiadomo jak to jest – wyniki ‘sondy społecznej’ w dużej mierze zależą od tego z kim się przecież na ten temat rozmawia. 

Prócz uprawiania sportów lub ich komentowania Australijczycy kochają zakłady. Nie ma nic bardziej atrakcyjnego niż stawianie pieniędzy na ulubione kluby sportowe, konie w wyścigach, drużyny w krykiecie. Ciekawostką jest fakt, iż w stanie Victoria wyścigi konne (słynne Melbourne Cup) są na tyle ważnym wydarzeniem, iż jest to dzień wolny od pracy (tzw. public holiday). W innych stanach Australii ludzie gromadzą się w ten dzień w restauracjach i barach poubierani w stroje koktajlowe i oglądają te wyścigi w telewizji! Absolutne szaleństwo, biorąc pod uwagę fakt, że to zwykle godzina 12-14 w dzień, a o 15 już wszyscy są pijani, głośno komentując i dopingując ulubione konie czy dżokejów. Niesamowite jest to, że wydarzenie wzbogacane jest o pokazy mody stosownej na ‘na tor wyścigowy’ i mnóstwo innych imprez towarzyszących. Oto mała namiastka: http://melbournecup.com/fashion-style/ 



Z pewnością kultura sportu jest w Australii bardzo wysoka. Mieszkańcy Down Under przywiązują sporo wagę do tego, by dobrze wyglądać (kult ciała jest szczególnie widoczny na plażach, gdzie spędza się tyle samo czasu co w pracy), jeść zdrowo (półki z żywnością sygnowaną jako ‘gluten free’ i ‘organic’ są naprawdę świetnie wyposazone) i spędzać czas aktywnie. Takie nastawienie do życia udziela się chyba każdemu, kto przyjedzie do Australii na dłużej – ja sama z osoby, która nigdy nie uprawiała sportów zmieniłam się w kogoś, kto biega i chodzi dwa razy w tygodniu na siłownię i saunę. Ale to akurat dobrze robi. Nie tylko na phisis ale i psyche.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz