niedziela, 4 maja 2014

Aborygeni a współczesność

Problematyka istnienia rdzennych mieszkańców Australii w multikulturowym społeczeństwie australijskim jest bardzo złożona. Po pierwsze, problemy, które dotyczą mieszkających w Northen Territory, (Aborygeni stanowią tu około 30% społeczeństwa) mają zupełnie inny wymiar niż potrzeby Aborygenów żyjących w innych stanach tego kontynentu. Wielu zauważa, iż obecna polityka rządowa koncentruje się głównie na zadośćuczynieniu. Powstało mnóstwo stowarzyszeń, fundacji i programów mających na celu kompleksową pomoc Aborygenom (http://www.indigenous.gov.au/). 

Trzeba niestety przyznać, iż bardzo duży procent społeczeństwa australijskiego nie ma pojęcia na temat tego, co tak naprawdę spotkało rdzenną ludność. Nigdy nie słyszeli o stolen generation, nigdy nie zainteresowali się tym dlaczego Aborygeni stanowią obecnie tylko niecałe 2% całego społeczeństwa Antypodów. Potoczne wyobrażenie jest takie, że Aborygeni kradną, nie pracują i piją alkohol. Coś jak potoczne wyobrażenie o cyganach w Polsce. Czy taki obraz jest prawdziwy? 

Po pierwsze – polityka wobec Aborygenów nie jest odpowiednio zbalansowana. Każdy stan i dystrykt ma nieco inne restrykcje i prawa, co jest zrozumiałe, gdyż na poziomie lokalnym każda z grup mierzy się z nieco innymi problemami. Często jednak słychać opinie, że prawa/benefity i nakazy/zakazy nie są do końca adekwatne. Z jednej strony daje im się wiele wsparcia i pieniądze, z drugiej np. w stanie Northen Teritory w wielu miejscach obowiązuje całkowity zakaz picia alkoholu dla Aborygenów (kary są niesamowicie wysokie biorąc pod uwagę wysokość przychodów Aborygenów). Zakaz zaś nie dotyczy białych mieszkańców. Jak można się domyślać zdecydowana większość Aborygenów jest temu przeciwna i takie prawo uważa za rasistowskie – dlaczego bowiem nie mogą robić w swoim kraju, w swoim domu tego na co mają ochotę? Uważają, że w ich społecznościach wcale nie pije się więcej niż pośród białych choćby w Sydney (jest w tym wiele prawdy, wystarczy przejść się nocą po dzielnicy Kings Cross, widoki niezapomniane). Zakazy w dużej części Northen Territory idą dalej – nawet najmniejsza część przychodów nie może zostać wydana na alkohol, papierosy czy hazard. Jeżeli tak się stanie, pieniądze zostają ‘poddane kwarantannie’ i czasowo wstrzymane. Narzucanie tak restrykcyjnych zakazów jest uznawany przez wielu za dyskryminację i nowy apartheid. Wedle twórców prawa owe zakazy są uzasadnione – Aborygeni łatwo się uzależniają i szybko pogrążają w alkoholizm czy hazardzie. Ale czy to prawda? Żadne badania tego nie potwierdziły, iż rdzenna ludność ma większe genetyczne predyspozycje do spożywania alkoholu niż np. Wietnamczycy żyjący w Australii. Bardziej zwraca się uwagę na poczucie braku perspektyw i beznadziei – to raczej brak prawdziwego wsparcia ze strony reszty społeczeństwa doprowadza do ucieczki w substancje odurzające. 

Co może być przyczyną tego, iż Aborygeni nie radzą sobie we współczesnym świecie? Na pewno fakt, iż byli pozbawieni możliwości łagodnego przejścia ze stadium życia w interiorze prowadząc koczowniczy tryb życia aż po mieszkańców wielkich aglomeracji miejskich. Warto też dodać, iż Aborygeni mają nie tylko kłopot z asymilacją z nie-aborygeńską częścią Australii, ale również w swoim własnym kręgu. Co ciekawe, Aborygeni niegdyś posługiwali się ponad 350 językami i dialektami, dziś pozostało już ich tylko 27. Różnice między nimi są tak znaczne jak np. między językiem niemieckim a włoskim. 


Mapa plemion aborybeńskich w Australii

Różnice językowe i kulturowe pomiędzy poszczególnymi grupami pierwszych mieszkańców Australii są na tyle duże, że uniemożliwia to również ‘mówienie jednym głosem’ w ich sprawie. Trudności z asymilacją, nagła zmiana trybu życia i narzucenie obcych im wartości społecznych i kulturowych – wielu wymienia jako przyczyny podatności na alkohol i narkotyki – poczucie wyobcowania, poczucie nieumiejętności adaptacji do życia w nowoczesnym świecie. Przekłada się to na ich percepcję w społeczeństwie australijskim– dominuje pejoratywny obraz tej grupy społecznej, odmawia się im również zatrudniania na pełne etaty – panuje powszechne przekonanie, że Aborygeni piją i nie będą pracować efektywnie. Aborygeni nie rozumieją zbytnio koncepcji pieniędzy – nauczono ich, że wszystko dostają. Gdy więc pieniądze są odcinane (bo w stanie Northen Territory wydadzą je np. na alkohol) dziwią się, że ‘woda została zakręcona’. Koegzystencja rdzennych mieszkańców, z których wielu wciąż chce prowadzić dawny, nomadyczny tryb życia i nowoczesnych lifestyles bywa trudna, co szczególnie widać w miastach. Słynne osiedle Redfern w Sydney jest aborygeńską enklawą w mieście – uchodzi ono za jedną z niebezpieczniejszych i obskurnych dzielnic. 


Dzielnica aborygeńska w Sydney - Redfern, NSW


Aborygeńskie graffiti przy stacji kolejowej w Redfern


Widok na city od strony Redfern




Inaczej wygląda życie tych Aborygenów, którzy pozostali w interiorze i buszu (szczególnie na Arnhem Land) – wielu z nich wciąż prowadzi koczowniczy tryb życia z dala od cywilizacji. Problem bezrobocia, alkoholizmu i wykluczenia społecznego wciąż jednak pozostaje. W związku z tym wielu polityków i analityków uważa, że to programy mające na celu pomoc rdzennym mieszkańcom doprowadziły do tego, iż większość z nich jest teraz bezrobotna. Podstawowym problemem jest to, że zamiast długoterminowych projektów, które będą koncentrować się na edukacji i kreowaniu możliwości podjęcia pracy w regionach zamieszkanych przez Aborygenów politycy wolą rozwiązania krótkoterminowe polegające na pomocy finansowej. Czyli zamiast wędki dajmy im ryby. Takie podejście jest nie do końca przemyślane- przyzwyczaja się Aborygenów do tego, że ‘za szkody wyrządzone w przeszłości’ należą im się niekończące się rekompensaty i wsparcie. Tyle, że to wsparcie nie jest wcale przysługą – to doprowadzanie do sytuacji, w której Aborygeni nie są w stanie podjąć pracy, gdyż brak im odpowiednich kwalifikacji i motywacji. Bo po co uczyć się i pracować, skoro można pójść na zasiłek i ubiegać się o pomoc społeczną tylko z racji tego, że jest się pokrzywdzonym Aborygenem. A w związku z tym, że Antypody to bogaty kraj, zasiłków, programów wyrównujących społeczne szanse i akcji afirmatywnych jest pod dostatkiem. To wspaniale, że rząd chce zadośćuczynienia. Ale czy to aby najlepsza metoda? Warto zwrócić uwagę na to, że w każdym formularzu do wypełnienia (lekarz, szkoła, bank, aplikacja o wypożyczenie auta) pojawia się pytanie, czy jest się Aborygenem lub mieszkańcem Torres Strait Island. Dosłownie w każdej dziedzinie życia dostępne są dla nich zniżki i specjalne programy wyrównawcze. Nagminnie pojawiają się takie komunikaty oferujące im coś tylko dlatego, że są Aborygenami: ‘Australian Aboriginal and Torres Strait Islanders will be eligible for a concession on tuition and student services and amenities fees for any level course’. 

Wielu nie-aborygeńskich Australijczyków słusznie zwraca uwagę na to, iż oferowanie Aborygenom zasiłków (zamiast próby podjęcia pracy) jest nie do końca fair w stosunku do tych, którzy pracują, płacą podatki (i z których to podatków płacone są wspomniane zapomogi). Nierzadko można usłyszeć zdania typu ‘jak długo mamy przepraszać za krzywdy wyrządzone przez naszych przodków’. I trudno się z tym nie zgodzić przynajmniej do pewnego stopnia. Australia chce uchodzić za demokratyczne i nowoczesne społeczeństwo, ale nie wie jak poradzić sobie z problemem Aborygenów. Co ciekawe – w społeczeństwie australijskim przeważa często negatywny i rasistowski stosunek nie-aborygeńskiej części kontynentu do jej pierwotnych mieszkańców. Oczywiście, publicznie niewielu to przyzna, wystarczy jednak zagadnąć ich na ten temat po kilku głębszych, wtedy wychodzi cała prawda. Gdy jednak promuje się Australię zagranicą, optyka ulega zmianie – widać uśmiechniętych Aborygenów grających na digeridoo żyjących w zgodzie z naturą. Chętnie udostępnia się ich sztukę (szczególnie malarstwo i muzykę) o reszcie nie wspominając. Można odnieść wrażenie, że Aborygenów chętnie ‘pokazuje się światu’ tylko wtedy, gdy są to jakieś pozytywne osiągnięcia. Problemy niestety pozostają nierozwiązane i pozostaje też pytanie: Czy Australia znajdzie drogę do tego, aby poradzić sobie z Aborygenami? Chciałabym wierzyć, że tak.


Aborygeni przy słynnej turystycznej Circular Quay, Sydney

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz