Podział stanowy Australii - source: http://mapsof.net/map/australia-states-rs01
Pełna nazwa Australii to Commonwealth of Australia. Mimo tego, iż jest niezależnym państwem z własną konstytucją ów kraj jest formalnie wciąż podległy królowej Brytyjskiej i stanowi condominium brytyjskie. Ustrój polityczny Australii to trochę takie połączenie Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych – to federacyjna monarchia konstytucyjna z demokratycznym parlamentem. Składa się z 6 stanów, które przed 1901 rokiem były niezależnymi koloniami brytyjskimi i z 3 terytoriów, które posiadają autonomię – Northen Territory, Australian Capital Territory i Norfolk Island. Taki federacyjny układ sprawia, iż mieszkańcy tego kontynentu identyfikują się nie tylko z Australią jako taką, ale również z konkretnym dystryktem – gdy rozmawia się z Australijczykami zwraca uwagę fakt, że chętnie używają sformułowań ‘I’m Tasmanian’, ‘We’re Territorians’. Z pewnością ten podwój poziom identyfikacji wzbogaca. To tak jak my mówimy, że jesteśmy Polakami, ale też Dolnoślązakami czy Kaszubami (gorzej z ślazakami, którzy są po prostu... Ślązakami i już)… tyle, że my w przeciwieństwie do nich nie mamy innych regulacji prawnych, odrębności konstytucyjnych (w Australii każdy stan ma swoją konstytucję). Jednym z istotniejszych efektów takiej struktury państwowej jest to, że wszystkie ważne decyzje dla konkretnych społeczności podejmuje się na poziomie lokalnym – oczywistym jest, że politycy z Darwin lepiej zrozumieją potrzeby tego regionu niż rządzący z Canberry. Podobnie jak w Stanach Zjednoczonych, gdzie każde hrabstwo ma władze uchwalić lokalne przepisy, o ile nie są one sprzeczne z Konstytucją USA (w Alabamie istnieje zakaz przywiązywania aligatora do hydrantu, na Alasce nie wolno obserwować łosi z samolotu i nie wolno ich z lecącej maszyny wyrzucać, nie wolno budzić niedźwiedzia w celu zrobienia mu zdjęcia ale wolno natomiast zabić go we śnie, zaś w Alabamie nie wolno nosić sztucznych wąsów do kościoła).Tak olbrzymi kraj z populacją rozsianą bardzo nierównomiernie ciężko byłoby unifikować prawo, w związku z czym prawo różni się między sobą w stanach Australii. Przykładem mogą być zakazy i nakazy: w NSW, Tasmanii i Victorii nie wolno posiadać jako zwierzęcia domowego torbaczy, z kolei w Południowej Australii nie ma z tym problemu, można ich mieć na tuziny. W stanie Queensland podczas turystycznych safari, w którym wypatruje się krokodyli nie wolno wabić ich mięsem, co z kolei w stanie Northen Territory jest dozwolone. Inaczej podchodzi się też do kwestii związanej z Aborygenami – w Northen Territory obowiązują inna zakazy niż np. w Sydney. Gdy tak sobie o tym pomyślałam, to z rozbawieniem uznałam, że tutaj jak nie podoba mi się jakieś konkretne zarządzenie w prawie to nie muszę zmieniać od razu kraju zamieszkania, wystarczy przeprowadzić się do innego stanu i już może być lepiej!;)
A jak z głosowaniem? W odróżnieniu od Polski, tutaj głosowanie jest obowiązkowe - jeśli obywatel Australii nie uda się do urny by oddać swój głos w wyborach, to płaci grzywnę w wysokości $20. Oto dobry sposób, mu poniekąd zmusić naród do bycia aktywnym politycznie. A co jeśli żaden kandydat nie spełnia naszych oczekiwań i nie chcemy głosować? Można się odwoływać i udowadniać swoje racje w specjalnych sądach.
A jak z głosowaniem? W odróżnieniu od Polski, tutaj głosowanie jest obowiązkowe - jeśli obywatel Australii nie uda się do urny by oddać swój głos w wyborach, to płaci grzywnę w wysokości $20. Oto dobry sposób, mu poniekąd zmusić naród do bycia aktywnym politycznie. A co jeśli żaden kandydat nie spełnia naszych oczekiwań i nie chcemy głosować? Można się odwoływać i udowadniać swoje racje w specjalnych sądach.
Jeśli chodzi o zasady funkcjonowania na scenie politycznej – niewiele różni się to od tego co mamy chociażby w Polsce. Władza podzielona jest pomiędzy dwie główne partie – prawicową The Liberal Party of Australia i lewicową Labour Party. Jeden rząd (obecnie prawicowy z Tonnym Abottem na czele) obwinia poprzedni o wszystkie uchybienia i niedociągnięcia. Te same skandale, malwersacje finansowe i polityczne rozdrapywanie ran jak na całym świcie. Jest jednak jedna wielka różnica – Australijczycy nie rozwodzą się za bardzo nad przeszłością, nie koncentrują się tak na tym, co było, nad historią, a raczej nad tym, co jest teraz i nad tym co się dopiero może wydarzyć. Polityka nie jest też tym o czym się zawsze rozmawia podczas spotkań towarzyskich. My, Polacy lubujemy się w wiecznym odwoływaniu się do historii, sporach na tym tle i roztrząsaniu spraw, które uważamy za ważne. Na obronę Australijczyków trzeba przypomnieć, że historii to oni nie mają zbyt długiej no i wojen czy politycznych zawieruch też u nich szukać próżno… Cóż, szczęściarze – Australia uważana jest w końcu za jeden z najbardziej harmonijnych, bezpiecznych i bogatych krajów świata. I trzeba przyznać, że nie żyje się tu najgorzej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz