środa, 18 grudnia 2013

Most Harbour Bridge – most który rośnie w dzień i maleje w nocy





Masywny Harbour Bridge jest widoczny z wielu części miasta, można rzecz, ze jest bardziej „obecny” w krajobrazie miasta niż Opera. Najlepiej podziwiać most albo siedząc w Opera Bar sącząc drinka, albo po drugiej stronie, przy Milsons Point (a już szczególnie w Nowy Rok, gdy można tam obejrzeć najbardziej widowiskowy pokaz sztucznych ogni). Gdy raz tak siedziałam sobie we wspomnianym Opera bar wpatrując się we wspaniale podświetlony monumentalny most mój rozmówca, Anglik, wyznał: „Ja nie wiem dlaczego wszyscy się tak podniecają tym mostem, przecież to jest kopia tego, który mamy w Newcastle!’. Nie zwlekając zbyt długo, wyciągnął swojego smartphona i wygooglowawszy ów most powiedział: ‘No i co, widzisz, taki sam prawie’ Faktycznie jest pewne podobieństwo, szczególnie te murowane boczne pylony. No ale to przysłowiowe ‘prawie’ robi jednak tę zasadniczą różnicę, most w Sydney jest dużo bardziej masywny, ten w Newcastle to kładka przez rzekę, tutaj na antypodach widać ten australijski rozmach. Ale potem sprawdziłam, że wzorcem dla tego mostu był nie tyle most z Newcastle co nowojorski Hell Gate Bridge, który rzeczywiście mocno przypomina ten australijski


Opera Bar

http://en.wikipedia.org/wiki/File:Tyne_Bridge.jpg http://en.wikipedia.org/wiki/File:Hell_Gate_Bridge_by_Dave_Frieder.jpg



Najwyższy na świecie, szósty pod względem długości, trudno w mieście przeoczyć taką budowlę. Pomimo tego, że ma ona zdecydowanie użytkowy charakter, to jest kolejną ikoną miasta. Co ciekawe, aż niemal 80% stali przywieziono z Anglii by umożliwić budowę tego smoka. Harbour Bridge ‘dźwiga’ cały ciężar komunikacyjny Sydney – pociągi, samochody, autobusy, rowery i pieszych. Swego czasu często jeździłam do North Sydney, co oznaczało prawie codzienną podróż metrem - pociągiem przez most z widokiem na Opera House. Po kilku tygodniach wciąż robi niesamowite wrażenie i absolutnie za każdym razem odrywałam oczy od książki by pogapić się z zachwytem na ten krajobraz z mostem w tle.



Historia Harbour Bridge, to coś więcej niż tylko historia mostu. Wybudowanie takiego olbrzyma w tamtych czasach, w tak młodym państwie stanowiło nie lada przedsięwzięcie. Od dawno planowano połączyć północną część miasta z centrum (pierwsze projekty Francisa Greenweya powstały już w 1815 roku), dopiero jednak w 1924 roku można było projekt zacząć realizować. W 1926 roku zaczęto stawiać pierwsze fundamenty. W ciężkim australijskim słońcu pracowało przy tym 1400 robotników przez okres ośmiu lat. Koszt (w zależności od źródeł liczy są nieco odmienne) przekroczył $4 – 6 mln, co w tamtym okresie stanowiło sporą część budżetu państwa. Warto dodać, że w dużej mierze przedsięwzięcie skredytowano i spłacano aż do 1988. Realizacja tego projektu przeżywała swoje wzloty i upadki, a główny architekt John Bradfield nie raz nazywany był ‘wizjonerem’ ze względu na rozmach budowy. Co ciekawe, z uwagi na wysokie temperatury wysokość mostu zmienia się – w ciągu dnia delikatnie wzrasta, w nocy kurczy się. 




Mieszkańcy Sydney pieszczotliwie nazywają go ‘coathanger’, ze względu na jego ‘wieszakowaty’ kształt. Świetną atrakcją jest wspinanie się na szczyt (bridge climbing), ale nieco kosztowną (średnio $250). Wciąż jest na mojej liście rzeczy do zrobienia, widok z góry jest ponoć nieziemski.

A tymczasem pakuję kocyk, piwo i książkę i biegnę posiedzieć pod mostem, o właśnie tutaj, skąd mamy taki oto widoczek (jakkolwiek w polskim wydaniu pójście pod most ma inny wydźwięk).



Na koniec 'zabytkowa' pocztówka:




Dodatkowo, dla zainteresowanych film dokumentalny dotyczący budowy mostu: http://www.youtube.com/watch?v=qviJYb6oGOg

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz