wtorek, 3 czerwca 2014

Darwin – australijskie drzwi do Azji



Ze stolicy Northern Territory jest ta sama odległość do Tasmanii jak i Wietnamu. Terytorium Nothern zajmuje aż 1/6 całej Australii, ale co ciekawe – mieszka tam tylko 1% całej populacji, czyli 140 000 mieszkańców (dla porównania w Radomiu czy Kielcach mieszka prawie dwa razy więcej ludzi) . Ha, i pomyśleć, że to stolica całego terytorium. Jak na Polskę, to takie niewielkie miasteczko…ot, taki mniejszy Rzeszów (bo Radom to już wielkie city).

Northern Territory to tropikalna część Australii, już przy wjeździe na terytorium Nothern można przeczytać coś takiego:











Jak dla mnie fantastycznie, w szafie same sukienki i sandałki, ciepło przez cały rok! W odróżnieniu od reszty Australii obowiązują tutaj tylko dwie pory roku – sucha i deszczowa. Wilgoć, upał, deszcze – bardzo azjatycki, tropikalny klimat. Czyli z garderoby albo japonki albo trampki. Ewentualnie zamieniane na płetwy. Darwin nazywane jest ‘Top End’ i „Asia’s doorstep’. To najbardziej oddalony na północ punkt Australii. W związku z tym, ma ono nieco inny charakter od pozostałej części Antypodów. Można odnieść wrażenie, że jest to nieco odseparowane terytorium od reszty Australii. Ludzi są przyjaźni, ale twardzi. Mówi się nawet o czymś takim jak ‘frontier mentality’ czy ‘frontier people’. Przyzwyczajeni do tego, że sami rozwiązują problemy. Warto dodać, iż wielu zwraca uwagę na to, że Północ kraju jest nieco zaniedbana i ‘zapomniana’ przez Południe. W książce autorstwa Ross Terrill ‘The Australians’ pojawia się takie zdanie ‘ Northern Territory and people of Darwin have long felt once cheated and ignored by the south which can mean not just Canberra but virtually all the non-Northern Territory urban areas’. W związku z tym ów obszar ma swoją autonomię (nie jest to formalnie stan Australii) i mieszkańcy dbają o swoje sprawy. Do tego stopnia, że gdy w 1998 roku odbyło się referendum, w którym zaproponowano im bycie siódmym stanem australijskim, mieszkańcy grzecznie odmówili. Jakie są tego konsekwencje? Ano na przykład fakt, że nie mają ‘stołków’ w parlamencie. Reprezentują ich delegaci, którzy jeżdżą do Canberry i uczestniczą w posiedzeniach. Nie muszą jednak głosować, czy w jakikolwiek inny sposób się udzielać. Żeby było ciekawiej i dziwaczniej, tak jak wszyscy Australijczycy Territorians są zobligowani do brania udziału w wyborach. W związku jednak z tym, że nie jest to stan, ich głosy nie są liczone w wynikach jakiegokolwiek narodowego referendum. Cóż, brzmi to co najmniej absurdalnie… 

Wielu Australijczyków z innych stanów nigdy nie było w Darwin – o ile Sydney, Cairns, Melbourne, Perth czy Adelaide cieszą się dość znaczną popularnością, o tyle Darwin uchodzi za zbyt odległe i raczej mało atrakcyjne. Taniej przecież polecieć na Bali na wakacje niż do Darwin, w którym tylko pełno Aborygenów i gorąc pustyni. Jeśli już wybierają się na północ to głównie po to, by zobaczyć wspaniały Kakadu Park i ewentualnie Arnhem Land (ziemie należące do Aborygenów). Ciekawostka – czasem jest taniej polecieć z Darwin do Perth przez Bali niż bezpośrednio z jednego miasta do drugiego australijskimi liniami…ot, uroki tropików. Samo miasto pod względem architektonicznym wygląda dość jednolicie i monotonnie – to w dużej mierze zasługa huraganu Tracy z 1974, którego prędkość wynosiła 220km na godzinę i zmiotła z powierzchni ziemi w jedną noc niemal całe miasto (tylko 6% miasto nadawało się do zamieszkania). Odbudowa zajęła kilka lat. Ci więc, którzy spodziewają się pięknych tropikalnych białych budowli z przestronnymi werandami będą nieco rozczarowani. nie ma nic takiego, jak było, to odleciało z huraganem. Prócz nowoczesnych blokowisk i zwykłych domków rezydencyjnych nie ma nic ciekawego.










Z cyklu ‘fakty o Darwin’ warto też dodać, że było to jedyne miejsce w Australii, które w jakiś sposób zostało militarnie zaatakowane – podczas II wojny światowej Japończycy zbombardowali miasto, czego skutkiem była jego odbudowa na ogromną skalę. Huragan Tracy był więc już drugą ‘generalną’ rekonstrukcją miasta. Dziś Darwin rozwija się niesamowicie szybko – mnóstwo tam surowców naturalnych (głównie sektor górniczy i ropa), a bezrobocie to niecałe 1%. Ot, nowoczesne, tropikalne miasto w Australii. A jak wygląda to z podróżniczego punktu widzenia? Relacja z wyprawy po Northern Territory już w kolejnych postach!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz