środa, 23 października 2013

Październik. Myślę o tym miesiącu i pierwsze skojarzenie, jakie przychodzi mi do głowy to piękna, złota polska jesień. Co roku o niej marzymy, choć i tak zwykle serwowany jest nam deszcz, plucha i zimnica. Zamiast złotych opadających liści, ja mam w tym roku liście spalone. Tutaj w Australii, mimo, iż jeszcze do lata daleko, to już  w stanie Nowa Południowa Walia (New South Wales) pojawiły się groźne bushfires. A to dopiero wiosna...i 30 stopni na termometrze. Trzeba przyznać - jest gorąco i sucho, a powietrze przypomina to pustynne. Dlaczego tak prędko wspomniane bushfires? Nie tylko najwyższe od dekad temperatury, ale i brak opadów oraz niesamowicie silny wiatr sprawiają, iż sytuacja wygląda dość poważnie. Mimo tego, iż mniejsze bądź większe płomienie pojawiają się rok w rok, tym razem jest to jednak coś więcej.

Najbardziej dotknięty został region Blue Mountains - ponad 200 spalonych domów, a pożary wciąż są nieugaszone. Niekontrolowane płomienie stanowią poważne niebezpieczeństwo nie tylko dla odległego o dwie godziny jazdy pociągiem od Sydney Blue Mountains, ale i dla samego Sydney. Już w piątek pojawił się nad miastem smog, przez co trudno było oddychać, a i kolor nieba zmienił się na siarkowo-piaskowy. Niebo jest pomarańczowe, wygląda jak pogorzelisko. Istnieją obawy, iż samodzielne dotychczas pożary mogą scalić się w jeden wielki, co może potencjalnie zagrozić miastu, co oznacza cięcia w dostawie prądu czy gazu.

Miejmy nadzieję, iż wbrem pesymistycznym prognozom pogody uda nam się jakoś ten czas bezpiecznie przetrwać.

Zdjęcie poniżej zostało zrobione w piątek - tak wyglądało niebo w Sydney...


Kilka zdjęć z BBC http://www.bbc.co.uk/news/world-asia-24633613


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz