Diabła
tasmańskiego większość z nas kojarzy głównie z kreskówek Disneya. Jednak
zetknięcie się z nim w rzeczywistości (dziś występują wyłącznie na Tasmanii i
Robbins Island) dalekie jest od bajkowej wizji. Diabły tasmańskie, to jedne z
najbardziej nieposkromionych, walecznych i odważnych zwierząt. Gdy są głodne
potrafią w ciągu jednej nocy zabić do 50 sztuk drobiu. Swą waleczność i
nieposkromiony charakter zawdzięczają nietypowej budowie ciała.
Nieproporcjonalnie wielki łeb w stosunku do reszty ciała jest dobrze
umięśniony, zaś szczęki, nie dość że potrafią rozewrzeć się niemal do 90
stopni, to posiadają jeszcze wielkie kły, cztery pary siekaczy w górnej szczęce
i trzy w dolnej. Silne mięśnie żuchwy potrafią wytworzyć nacisk tak wielki, że
bez problemu schrupią czaszkę owcy, przegryzą róg krowy, odgryzą łapę psa
dingo. Jeśli brać pod uwagę stosunek siły szczęk do masy ciała to diabeł
tasmański jest królem wśród wszystkich zwierząt, jego uścisk szczęki jest
większy niż wilka szarego i zbliżony jest w swej sile do szczęk krokodyla.
Przednie łapy diabła tasmańskiego wyposażone są w ostre pazury i chwytny palec,
dlatego spotkany przy drodze torbacz zajadający fragmenty padliny wygląda jakby
jadły lody, w wyciągniętej łapce trzyma truchło głośno mamrocząc i mlaskając. W
odróżnienie od większości zwierząt jego przednie łąpy są dłuższe od tylnych,
dlatego spokojnie nawet stojąc na poboczu drogi wygląda zawsze jakby czaił się
do skoku. Ogon diabła tasmańskiego jest o tyle nietypowy, że to właśnie w nim
odkłada się nadmiar tłuszczu, im bardziej gruby, serdelkowaty i okrągły, tym
lepiej odżywiony osobnik, diabeł tasmański z ogonem jak patyk, jest oznaką
braku pożywienia lub choroby. Diabła tasmańskiego podobno trudno wystraszyć
(nie boi się nikogo poza psami dingo i orłami), jednak gdyby się komuś to
udało, to wydziela on wtedy wyjątkowo śmierdzącą substancję (rozkładającego się
mięsa) i zaczyna przeraźliwie wrzeszczeć. Dźwięki wydawane przez diabła
tasmańskiego są wypadkową histerycznego krzyku psychopaty z płaczem dziecka,
dlatego spotkanie po zmroku tego torbacza na swej drodze gwarantuje
niezapomniane wrażenia węchowe i słuchowe. Te tasmańskie torbacze można spotkań
głównie w nocy przy drogach, gdzie „sprzątają” padlinę, jeżeli nie uda im się
umknąć z truchłem możemy być wtedy pewni, że torbacz będzie z nami walczył,
jedyną metodą pokonania jest zabicie go, gdyż nawet ciężko ranny nie ucieka z
placu boju, gryzie, kąsa, raczy przeciwnika smrodem i przeraźliwie wrzeszczy
ciągle atakując. Diabeł tasmański jako wizytówka Tasmanii jest dziś całkowicie
pod ochroną, jeszcze kilkadziesiąt lat temu żył na terenie Australii tocząc tam
regularne wojny z psami dingo i farmerami, którzy uważali torbacza za zwykłego
szkodnika. Diabeł tasmański został całkowicie wytrzebiony z kontynentu
australijskiego, dziś swe schronienie znalazł w idealnym dla niego ekosystemie
Tasmanii, gdzie nie brakuje mu lasów, ryb, żab, węży, w jego menu potrafią się
znaleźć małe kangury i owce. Swe ofiary zjada w całości, z układem kostnym,
sierścią, kopytami, podczas jednego posiłku potrafi pochłonąć pożywienie o
wadze wynoszącej nawet 40% jego ciała i nie zajmuje mu to więcej niż dwa
kwadranse. Niestety tego rodzaju dieta powoduje, że żyją one krótko, najstarsze
osobniki dożywają zaledwie do sześciu lat. Żyjąc tak krótko, starają się żyć za
to bardzo intensywnie, stosunki seksualne diabłów tasmańskich przypominają
walkę w klatce UFC, do pierwszej krwi i utraty przytomności. Zdarzą się często,
że rozkochana para nie przeżywa miłosnych uniesień, wzajemnie pokąsana zdycha
po seksualnych uniesieniach, zaś odgłosy przypominające kopulację nie mają nic
wspólnego z miłosnymi westchnieniami przypominają raczej ścieżkę dźwiękową z filmu
egzorcyzmy Emily Rose.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz