Nigdzie
na świecie nie widziałam tylu dziwacznych znaków drogowych, a przede wszystkim
tylu ostrzeżeń o zwierzętach na drogach. Kangury, diabły tasmańskie, wombaty,
emu, koale…nic dziwnego, że australijskie znaki drogowe są chętnie wykorzystywane
jako popularny motyw na pamiątkowych koszulkach, ręcznikach, pocztówkach, na
kieliszkach do wódki a nawet na bieliźnie! (choć to wątpliwa reklama założyć
majtki z diabłem tasmańskich, który jak każdy wie śmierdzi gorzej od skunksa).
Od początku mojego pobytu w Australii zdziwienie budziło to, że jeżdżąc po
australijskich drogach można spotkać tak ogromną masę zwierząt. Jak już
wspominałam w poprzednich wpisach, na początku byłam przekonana, że znaki te są
raczej formą reklamy antypodów niż faktycznym ostrzeżeniem. Jednak nic bardziej
mylnego – kilka kilometrów za miastem już potencjalnie można spotkać dzikie
zwierzęta. Sporo kangurów, kolczatek i wallabie. Dalekobieżne autobusy mają na
przodzie zamontowany nawet specjalny rodzaj orurowania na kangury, tak, aby w
zderzeniu z torbaczem nie ucierpiała maska autobusu.
Nie bez powodów są więc
częste limitów prędkości – zwierzaki często wyskakują na drogę bez uprzedzenia
jakby łapały stopa (serce skoczyło mi do gardła, gdy w Northen Territory wyskoczył
mi dziki bawół na drodze….ale o tym wkrótce ;). Spora część z nich ginie pod
kołami aut. Zadziwiające są też dla mieszkańców Europy znaki drogowe wskazujące
odległości, "do najbliższego telefonu - 400 km" czy "brak stacji
benzynowych przez 500 km" - tego rodzaju znaki pokazują rozmiar pustkowia,
i wielkość kontynentu.
Od
samego początku jest dla mnie zagadką dlaczego ostrzeżenie przed aligatorami
jest (co oczywiste) po angielsku, ale jest też wzbogacone o niemieckie
"Achtung". Czyżby niemieccy turyści uważani byli przez gady za
wyjątkowo smaczny rarytas? Kiedy pytałam o to Australijczyków powiedzieli mi
zgodnie – według statystyk krokodyle zjadają najwięcej Australijczyków i
Niemców. Dlaczego Niemców, już nikt mi nie był w stanie odpowiedzieć (ani nie
są oni najczęściej odwiedzającą nacją antypody – chyba, że pośród backpackerów-
ani nie łażą gromadnie po bagnach śpiewając bawarskie piosenki. Czyżby byli
najmniej rozsądni wśród turystów?
A to chyba mój ulubiony znak - co prawda nie spotkałam takiego na drodze, a jakspotkam, to wolałabym by zamiast ‘ostatni’ było napisane ‘pierwszy’ ;)
Najważniejsze jest to, że bez najmniejszego problemu możemy te znaki zrozumieć. Zastanawia mnie kwestia jak wygląda tam sytuacja z ubezpieczeniem OC. Mi podoba się to co przeczytałam na stronie https://kioskpolis.pl/wiek-polisowy/ i muszę przyznać, że wiek polisowy jest dość istotny.
OdpowiedzUsuńŚwietnie jest ten artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.
OdpowiedzUsuńGdy napotkasz trudności na drodze, istotne jest, aby skorzystać z usług rzetelnej firmy pomocy drogowej. Zakrzewski Holowanie to renomowany dostawca usług holowania i pomocy drogowej, który działa sprawnie i profesjonalnie. Ich wykwalifikowany personel i nowoczesny sprzęt są gotowe, aby pomóc Ci w każdej sytuacji. Aby skorzystać z ich usług, odwiedź https://zakrzewski-holowanie.pl/ i zaufaj doświadczeniu.
OdpowiedzUsuń