O roślinności na Antypodach trudno pisać, gdyż jest ona
ewidentne do oglądania, wąchania, dotykania a nie do pisania o niej. Ale pisząc
o Antypodach niepodobna poświęcić uwagi florze kontynentu. Pierwsze wrażenie jakiego
doświadczamy przybywając na wyspę jest takie, że czujemy się wobec roślinności
jak hobbici po zażyciu środków halucynogennych: wszystkie rośliny są wkoło
przeraźliwie duże i nadmiernie kolorowe. Potem stwierdzamy, że ilość gatunków
roślin jest nieporównywalna z tym, co rośnie w Europie. Antypody posiadają aż
24 000 gatunków roślin i drzew – dla porównania, w Wielkiej Brytanii jest ich
zaledwie 1700. Niejednokrotnie pisałam o Australii porównując ją do rajskiego
Edenu. Ale jak próbujemy wywołać wyobrażenie rajskiego ogrodu niewątpliwie umieścimy
w nim florę z Antypodów.
Pierwsza konkluzja - nie ma tu sosen, świerków, dębów, brzóz. Sa za to eukaliptusy i akacje we wszystkich mozliwych odmianach.
Pierwsza konkluzja - nie ma tu sosen, świerków, dębów, brzóz. Sa za to eukaliptusy i akacje we wszystkich mozliwych odmianach.
Mieszkańcy Australii zdają sobie sprawę z tego, w jakim
otoczeniu żyją, dlatego też od wielu lat dbają o swój ekosystem, tworząc
kolejne parki narodowe czy wprowadzając drakońskie kary za samowolne wwożenie
na teren wyspy obcej endemicznemu ekosystemowi roślinności. Skutkiem otwartych
granic na roślinność jest plaga opuncji, która panoszy się zwłaszcza w terenach
suchych jako groźny chwast przywleczony z kontynentu, dziś niepodobna go
wyplenić. Zdziwić może przybysza z Europy czy Ameryki fakt skrupulatnego
sprawdzania wwożonej roślinności na teren Down Under (zwłaszcza sadzonek),
nasion, owoców. Wwożąc na teren Australii na przykład słonecznik, czy nawet
jabłka można co najwyżej po długich wyjaśnieniach zapłacić grzywnę, z
informacją, że od tej pory jesteśmy notowani w kartotekach jako osoba, która
złamała australijskie prawo. Rośliny nieendemiczne są zagrożeniem dla najstarszych
ekosystemów wyspy, stąd ta troska. Na przykład Daintree Rainforest w stanie
Queensland to 1200 kilometrowy las tropikalny, w którym można znaleźć przykłady
jednych z najstarszych na ziemi gatunków roślin i drzew. Gdy czyta się opis
tego miejsca, to okazuje się, iż co 3 słowo to ‘ancient’ i ‘primitive’… Widoki
jakich tam doświadczamy są po prostu rajskie.
Co ciekawe, każdy stan Australii ma swoją
charakterystyczną roślinę, tzw. ‘Floral Emblem’ http://www.anbg.gov.au/emblems/ .
Umiarkowany klimat stanu NSW sprzyja bogactwu roślin.
Najbardziej charakterystyczne gatunki tego regionu to prześliczna liliowa
Jacaranda, złocista (jak zresztą sama nazwa wskazuje) Golden Wattle, palmy i
lasy eukaliptusowe. Jacaranda kwitnie na wiosnę sprawiając, iż ulice pokryte są
fioletowymi kwiatami, które pięknie kontrastują z wszechobecną zielenią. Golden
Wattle kwitnie późną zimą/wczesną wiosną zaś palmy są dosłownie wszędzie – przy
plaży, przy drodze, w ogródku, przy porcie, na parkingu. Każdy w Polsce wie jak
wygląda Eukaliptus, bo rośnie w wielu domach jako roślina ozdobna w doniczkach.
Jednak z eukaliptusami australijskimi ma niewiele wspólnego, te wersje Polskie
przy Australijskich wyglądają jak skarlałe sadzonki, eukaliptusy australijskie
są po prostu drzewami, w których gnieżdżą się ptaki, w cieniu których można
zrobić imprezę na 20 osób, czy powiesić huśtawkę na osobę XXL. Eukaliptus to
chyba najbardziej rozpoznawalne na świecie drzewo, które kojarzy się z
Australią. Oddalone od Sydney o dwie godziny Blue Mountains to niemal w całości
wspomniane lasy eukaliptusowe. I stąd też ich nazwa – Blue Mountains, gdyż
eukaliptus wytwarza olejki, które tworzą niebieskawą powłokę unoszącą się nad
górami kreując złudzenie, iż góry mają odcień niebieski.
Ciekawym rośliną jest frangipani, zwana często Plumerią
lub kwiatem Lei. Ten egotyczny kwiat ma jedwabiste białe, różowe lub purpurowe
płatki i pachnie w sposób wyjątkowy. Wielu określa ten zapach jako ‘matkę
wszystkich renomowanych perfum’. Ciekawostką jest fakt, że kwiaty frangipani
spalają się dopiero w temepraturze 300 stopni.
Nieco inną roślinność można zobaczyć w tropikalnym Queensland. Jak już wspomniałam, to tam znajduje się unikalny last tropikalny Daintree. W związku z tym, iż opady deszczu są tam dość częste, jest wilgotno i
parno to i roślinność posiada nieco innych charakter. Wszędzie aż kipi zielenią, nie wspominając już o rozmiarach roślin…
Zupełnie inny rodzaj flory można zobaczyć na Tasmanii.
Nie miałam pojęcia, jak unikalny mikroklimat tam występuje i jak wiele ‘cudów’
naturalnych dzięki temu ma szansę tam wciąż przetrwać. Po pierwsze, występują
tam wilgotne lasy strefy tropikalnej z jedną z najstarszych na świecie flor.
Gdy tylko wkracza się do takich lasów natychmiast czuć, jakby przenosiło się w
przeszłość, wszystko jest takie stare, zamszone, niemal antyczne. Ma się
wrażenie, że zza powalonych konarów drzew wyjdzie na nas mityczny trol albo
zaskrzeczy dinozaur. Niektóre z gatunków roślin datuje się okres trzeciorzędu.
Brzmi to nieziemsko...a wygląda jeszcze bardziej niesamowicie, jakbyśmy zostali
wrzuceni w kapsułę czasu.
Przejawami takich antycznych gatunków są huon pine, myrtle
lub niektóre gatunki eukaliptusa (m.in. swamp gum). Huon pine należy do tych
gatunków sosny, które mogą mieć nawet po 10 tysięcy lat. Niegdyś więźniowe z
kolonii karnej w Sarah Island budowali z nich statki, dziś te drzewa są pod
ścisłą ochroną. Myrtle dla odmiany jest drzewem, które stanowi ‘wizytówkę’
wilgotnych lasów Tasmanii. Osiąga 50 metrów wysokości i żyje do 500 lat,
natomiast Swamp gum należy do jednych z najwyższych drzew na świecie (osiąga
nawet 100 metrów, przy padających deszczach wierzchołki drzew giną w chmurach).
Nieco inny krajobraz prezentuje się w części pustynnej
Australii. Ziemia w kolorze ochry, gorący piach, wysokie temperatury, suchość
powietrza – te wszystkie czynniki sprawiają, iż warunki klimatyczne są
stosunkowo mało przyjazne dla roślin w interiorze. Ale i tutaj wykształciły się
gatunki dające radę takim wyzwaniom. Najczęściej spotykanym drzewem w tej
części kontynentu jest mulga. Z uwagi na wiele jej rodzajów i możliwości
czerpania wody z gleby czasem wygląda ona jak duży krzak, a czasem jak wysokie
drzewo. Inną charakterystyczną rośliną jest coś na kształt
trawy, Spinifex (hummock grasslands). Z daleka wygląda na porządnie wysuszoną
(w końcu flora pustynna nie należy do tych najlepiej nawodnionych roślin) i
trochę wypłowiałą. Generalnie wszystko jakieś takie suche i pozbawione
tych mocnych ‘zdrowych’ kolorów. Nierzadkim widokiem jest też wypalona od pożarów (bushfires) ziemia.
Na koniec rada – restrykcyjne prawo dotyczące wwożenia
roślin na teren Australii dotyczy wyłącznie wwozu, wywozić zaś można w zasadzie
wszystkie rośliny, jest to pomysł na niebagatelny prezent: sadzonki z Down
Under. Do domu, do ogródka, do oranżerii. I mamy kawałek antypodów w Polsce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz